poniedziałek, 30 lipca 2012

JongTae

przepraszam za opóźnienia, ale miałam problem z dostępem do swojego kochanego laptopa >.<

nie zabijajcie mnie proszę!


i wybaczcie że tak krótko, ale mam ochotę ciągle coś zmieniać.
teraz JongTae, a zaraz 2MIN. 
miłego czytania Kochani <3


***



*piękny poranek*
W całym domu dało się słyszeć głośny krzyk. Ktoś zaczął bardzo mocno tupać schodząc po schodach.
                - Zabiję, zatłukę, sklonuję, zabiję ponownie i zakopie. – mruczał pod nosem blondyn.
Nagle ktoś z impetem na niego wpadł.
                - UWAŻAJ JAK LEZIERZ! – krzyknał zdenerwowany.
                - Przepraszam Hyung. – powiedziała cicho osoba, z którą się zderzył.
Blondyn zobaczył Kibuma, który stał ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w swoje puchowe kapcie. Poklepał go po ramieniu i powiedział
                - Nic się nie stało, tylko uważaj następnym razem. – chłopak od razu złagodniał. Młodszy Kim uśmiechnął się szeroko i spytał:
                - Jongie, co się stało?
                - Wiesz, jak bardzo nie lubię, gdy ktoś tyka mi moje rzeczy, prawda? – młodszy kiwnął głową na znak że rozumie. – Więc wyobraź sobie że ktoś o tym zapomniał.
                - Kto śmiał zadzierać z lwem? – zaśmiał się klucznik.
                - Nasz kochany Maknae, bo tylko on lubi doprowadzać mnie do białej gorączki. – najeżył się, prychając cicho. W odpowiedzi usłyszał  śmiech.
                - A co zniknęło tym razem? – dopytywał szatyn.
                - To nie jest byle co Key.. To moja limitowana edycja lakierów do włosów z Ameryki. - Kibum złapał się za głowę. Wiedział że ich złoty tancerz zostanie dzisiaj rozwalony na części pierwsze.
                - Chodź lepiej do kuchni Bling, zrobię Ci herbatę, odpoczniesz.. – blondyn został siłą zaprowadzony do pomieszczenia.
Stanął przy ścianie na którym wisiało ich wspólne zdjęcie. Delikatnie dotknął je opuszkami palców i po chwili poczuł jak Key przytula się do jego boku.
                - Kiedy to było?
                - No jakiś rok temu.
                - Dokładnie 9 maja 2009roku. – usłyszeli kolejny głos. Odwrócili się i zobaczyli jak ich lider wchodzi zataczając się lekko.
                - Jinki! – szatyn natychmiast podszedł do starszego Lee. – Jak się czujesz?
                - A jak mam się czuć, bo libacji alkoholowej z Siwonem w roli głównej? – zaśmiał się lider i  złapał się za głowę. Syknął cicho, po czym usiadł przy stole. – Reszta śpi?
                - Taemin bierze prysznic, a Minho jeszcze śpi. – odpowiedział Jonghyun i usiadł obok niego czekając na zbawienny napój przygotowywany przez Kibuma.
                - I po co było tyle pić? – blondyn zaśmiał się.
                - Idź do Siwona i nie pij, to tak jakbyś poszedł na koncert i nie śpiewał – nierealne! – Onew skrzywił się.
Chwile później cała trójka siedziała i piła ciepłą herbatę. Siedzieli w ciszy rozkoszując się płynem rozlewającym się po ich organiźmie.
                - Annyeong. – w progu stanął Maknae. Key prawie wypluł z ust herbatę, a Jonghyun spiął wszystkie mięśnie.
                - Co się dzieje Jongie? – spytał ledwo kapujący Onew spoglądając na chłopaka, który odsuwał powoli krzesło patrząc na Taemina.
                -JA GO ZABIJE! ZADŹGAM, POWIESZE, ROZNIOSE, POTNE, SPALE I WYRZUCE! – młody Lee natychmiast pognał na górę, a głowny wokalista SHINee za nim, bijąc wszystko, co mu stawało na przeszkodzie.
                - Ale co się stało? – spytał ponownie Onew, a Kibum tylko pokręcił głową.
***
Taemin wbiegł do swojego pokoju, ale nie zdążył zamknąć drzwi. Jonghyun wpadł za nim i zamknął drzwi na klucz.
                - Teraz już nie uciekniesz. – powiedział i rzucił tancerza na łóżko. Po chwili siedział na nim okrakiem i łaskotał go po całym ciele. Młodszy krzyczał, wyrywał się, ale po dłuższej chwili płakał ze śmiechu. W końcu Jonghyun miał dość męczenia chłopaka i położył się obok niego. Widział jak ledwo oddycha i niezdarnie odgarnia włosy z twarzy.
                - Przepraszam.. Cię.. Hyung.. za te.. lakiery. – wysapał Taemin i przytulił się do jego boku.
                - Dostałeś już wystarczającą kare, przeprosiny przyjęte. – Kim poczorchał go po głowie i zaśmiał się.

Nagle Lee odzyskał siły i rzucił się na kolegę. Szamotali się dopóki starszy nie zaplątał się w pościel i nie zetknął się ustami z wargami młodszego. Oboje zamarli, lecz po chwili Taemin zacisnął palce na karku Kima i zaczął go zachłannie całować. Jonghyun po chwili odwdzięczał mu się tym samym. Pociągnął go do pozycji siedzącej i usadził go sobie na kolanach podciągając jego koszulkę. Gdy jego dłonie prawie rozerwały koszulkę rudowłosego usłyszał telefon. Ten zrzucił go z siebie i wyleciał z pokoju trzaskając drzwiami. Westchnął ciężko i odebrał przeklęty telefon wciąż myśląc o różanych wargach swojego przyjaciela..

2 komentarze:

  1. Takie niby to zwykłę a takie fajne ^^
    Rose luuubi:) I jaki bonus:P dwa szajniowe paringi
    Przeczytałam już to w dzień kiedy dodałaś, ale nie miałam możliwości skomentować, bo na moim telefonie nie wiedzieć dlaczego, nie dział ta opcja TT^TT
    Ale jest super ^^ jak zwykle nie zawiodłam się na twoim talencie pisarskim :*
    Wenyyy.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie słodkie i niewinne *_* Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń