nie zabijajcie mnie proszę!
i wybaczcie że tak krótko, ale mam ochotę ciągle coś zmieniać.
teraz JongTae, a zaraz 2MIN.
miłego czytania Kochani <3
***
*piękny poranek*
W całym domu dało się słyszeć głośny krzyk. Ktoś zaczął
bardzo mocno tupać schodząc po schodach.
-
Zabiję, zatłukę, sklonuję, zabiję ponownie i zakopie. – mruczał pod nosem
blondyn.
Nagle ktoś z impetem na niego wpadł.
-
UWAŻAJ JAK LEZIERZ! – krzyknał zdenerwowany.
-
Przepraszam Hyung. – powiedziała cicho osoba, z którą się zderzył.
Blondyn zobaczył Kibuma, który stał ze spuszczoną głową i
wzrokiem wbitym w swoje puchowe kapcie. Poklepał go po ramieniu i powiedział
- Nic
się nie stało, tylko uważaj następnym razem. – chłopak od razu złagodniał.
Młodszy Kim uśmiechnął się szeroko i spytał:
-
Jongie, co się stało?
-
Wiesz, jak bardzo nie lubię, gdy ktoś tyka mi moje rzeczy, prawda? – młodszy
kiwnął głową na znak że rozumie. – Więc wyobraź sobie że ktoś o tym zapomniał.
- Kto
śmiał zadzierać z lwem? – zaśmiał się klucznik.
- Nasz
kochany Maknae, bo tylko on lubi doprowadzać mnie do białej gorączki. – najeżył
się, prychając cicho. W odpowiedzi usłyszał
śmiech.
- A co
zniknęło tym razem? – dopytywał szatyn.
- To
nie jest byle co Key.. To moja limitowana edycja lakierów do włosów z Ameryki.
- Kibum złapał się za głowę. Wiedział że ich złoty tancerz zostanie dzisiaj
rozwalony na części pierwsze.
- Chodź
lepiej do kuchni Bling, zrobię Ci herbatę, odpoczniesz.. – blondyn został siłą
zaprowadzony do pomieszczenia.
Stanął przy ścianie na którym wisiało ich wspólne zdjęcie.
Delikatnie dotknął je opuszkami palców i po chwili poczuł jak Key przytula się
do jego boku.
- Kiedy
to było?
- No
jakiś rok temu.
-
Dokładnie 9 maja 2009roku. – usłyszeli kolejny głos. Odwrócili się i zobaczyli
jak ich lider wchodzi zataczając się lekko.
-
Jinki! – szatyn natychmiast podszedł do starszego Lee. – Jak się czujesz?
- A jak
mam się czuć, bo libacji alkoholowej z Siwonem w roli głównej? – zaśmiał się
lider i złapał się za głowę. Syknął
cicho, po czym usiadł przy stole. – Reszta śpi?
-
Taemin bierze prysznic, a Minho jeszcze śpi. – odpowiedział Jonghyun i usiadł
obok niego czekając na zbawienny napój przygotowywany przez Kibuma.
- I po
co było tyle pić? – blondyn zaśmiał się.
- Idź
do Siwona i nie pij, to tak jakbyś poszedł na koncert i nie śpiewał –
nierealne! – Onew skrzywił się.
Chwile później cała trójka siedziała i piła ciepłą herbatę.
Siedzieli w ciszy rozkoszując się płynem rozlewającym się po ich organiźmie.
-
Annyeong. – w progu stanął Maknae. Key prawie wypluł z ust herbatę, a Jonghyun
spiął wszystkie mięśnie.
- Co
się dzieje Jongie? – spytał ledwo kapujący Onew spoglądając na chłopaka, który
odsuwał powoli krzesło patrząc na Taemina.
-JA GO
ZABIJE! ZADŹGAM, POWIESZE, ROZNIOSE, POTNE, SPALE I WYRZUCE! – młody Lee
natychmiast pognał na górę, a głowny wokalista SHINee za nim, bijąc wszystko,
co mu stawało na przeszkodzie.
- Ale
co się stało? – spytał ponownie Onew, a Kibum tylko pokręcił głową.
***
Taemin wbiegł do swojego pokoju, ale nie zdążył zamknąć
drzwi. Jonghyun wpadł za nim i zamknął drzwi na klucz.
- Teraz
już nie uciekniesz. – powiedział i rzucił tancerza na łóżko. Po chwili siedział
na nim okrakiem i łaskotał go po całym ciele. Młodszy krzyczał, wyrywał się,
ale po dłuższej chwili płakał ze śmiechu. W końcu Jonghyun miał dość męczenia
chłopaka i położył się obok niego. Widział jak ledwo oddycha i niezdarnie odgarnia
włosy z twarzy.
-
Przepraszam.. Cię.. Hyung.. za te.. lakiery. – wysapał Taemin i przytulił się
do jego boku.
-
Dostałeś już wystarczającą kare, przeprosiny przyjęte. – Kim poczorchał go po
głowie i zaśmiał się.
Nagle Lee odzyskał siły i rzucił się na kolegę. Szamotali
się dopóki starszy nie zaplątał się w pościel i nie zetknął się ustami z
wargami młodszego. Oboje zamarli, lecz po chwili Taemin zacisnął palce na karku
Kima i zaczął go zachłannie całować. Jonghyun po chwili odwdzięczał mu się tym
samym. Pociągnął go do pozycji siedzącej i usadził go sobie na kolanach
podciągając jego koszulkę. Gdy jego dłonie prawie rozerwały koszulkę
rudowłosego usłyszał telefon. Ten zrzucił go z siebie i wyleciał z pokoju
trzaskając drzwiami. Westchnął ciężko i odebrał przeklęty telefon wciąż myśląc
o różanych wargach swojego przyjaciela..
Takie niby to zwykłę a takie fajne ^^
OdpowiedzUsuńRose luuubi:) I jaki bonus:P dwa szajniowe paringi
Przeczytałam już to w dzień kiedy dodałaś, ale nie miałam możliwości skomentować, bo na moim telefonie nie wiedzieć dlaczego, nie dział ta opcja TT^TT
Ale jest super ^^ jak zwykle nie zawiodłam się na twoim talencie pisarskim :*
Wenyyy.
Rose
Takie słodkie i niewinne *_* Podoba mi się.
OdpowiedzUsuń